Wpisy archiwalne w kategorii

Maratony

Dystans całkowity:861.93 km (w terenie 750.43 km; 87.06%)
Czas w ruchu:39:36
Średnia prędkość:21.77 km/h
Maksymalna prędkość:64.00 km/h
Suma podjazdów:3580 m
Maks. tętno maksymalne:186 (99 %)
Maks. tętno średnie:170 (90 %)
Suma kalorii:2058 kcal
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:45.36 km i 2h 05m
Więcej statystyk

IX Leśny Maraton Rowerowy Kępino

Sobota, 19 maja 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Maratony
Miało być taktycznie... czyli proki miały sobie pojechać na inne imprezy, ja miałem się ustawić w czole peletonu i orać tak by coś wyorać! no ale pogoda dopisała i pojawiło się wszystkich i wszystkiego pełno. Zanim się pozbierałem z numerkiem do startu zostało 3minuty - kolejny raz standardowy start z końca... ze względu na brak opadów, kurzu i pyłu było co niemiara, raz na 5km musiałem przecierać szkiełko polara by coś widzieć. Po pierwszym okrążeniu wyglądałem jak sztygar po nocnej zmianie w kopalni ;)
na drugiej pętli przysiadłem się do mocnej grupki i tak już do końca. Trasa strasznie prosta i łatwa, ale jakoś lubię tam śmigać - chyba ze względu na brak bufoniarskich organizatorów i lajtowy klimat imprezy. w tym roku orgi sypneli sporą ilością fantów, bardzo fajnych fantów.

Reasumując w kat M3 14miejsce a w openie 28 lub okolice...

Moja Marzenka jak zwykle po maratonie lansowała się na pudle z duża siatą fantów. Była wściekła bo skończyło się jej pićku i jechała 10km na sucho ;( Brawo!

Family Cup Sopot

Niedziela, 6 maja 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Maratony
mokro, zimno i kwadratowa obręcz - to tyle w skrócie...
6 miejsce w kategorii superkomandos - weteran.

...i mała intryga?!
-po jakiego wafla zakładaliśmy elektroniczne chipy skoro w wynikach nie podano czasów, nie wspominając o międzyczasach? Może to było takie mtb placebo dla podwyższenia rangi zawodów :D

X-Duathlon Gdańsk 2011

Sobota, 15 października 2011 · Komentarze(9)
Kategoria Maratony
X-Duathlon. .. „prawie” robi różnicę. W tym przypadku „x” zmienia zabawę w piaskownicy w klasyczny horror z postaciami zombie w rolach głównych! Tego chyba się nikt nie spodziewał, iż w środku Wrzeszcza można wytyczyć trasę rowerowo-bieganą zgodną ze standardami afgańskiego poligonu.
Ale po kolei…
-na dzień dobry prawie 4km biegu, prawie uphillu po starych drewnianych stopniach w Gaju Gutenberga. Po twarzach zawodników łatwo można było wywnioskować, że zakładane czasy będą troszkę dłuższe od normalnych wyników, ponieważ trzeba było doliczyć drobne postoje na uspokojenie kolki i złapanie pełnego wdechu w płuca. Ja założyłem sobie wirtualne klapki na oczy i uszy i truchcikiem ( nie biegiem ) realizowałem plan. Ukończyć zawody samodzielnie bez pomocy respiratora. Gdzieś na mną wyraźnie słyszałem sapanie Marzeny, która dziarsko śmigała swoje dwa okrążenia.
…zmarnowany ale zadowolony, że jeszcze żyję dobiegłem do strefy zmian, gdzie przesiadłem się na rower i zacząłem odrabiać stracony czas. Pierwsze okrążenie dość leniwie na wysokim HR (jeszcze po bieganiu takie mi zostało). Następne szły całkiem gładko. Trasa dość interwałowa bez szczególnych niespodzianek. No chyba jedyną przykrą niespodzianką były dubelki od czołówki. No ale z tym się liczyłem przy takiej ilości pętli – tylko dlaczego TAK SZYBKO??? Niesmak poprawiałem faktem, iż sam też dublowałem i to miejscami hurtowo :) Widać, że amatorzy biegania mieli spore problemy z częścią rowerową, szczególnie na trudniejszych odcinkach, podobno były takie, hehe :-).
…w trakcie ostatniej zmiany roweru na buty do biegania złapały mnie kurcze. Łydki podskoczyły mi pod same kolana :( zamieniając się w kawał stali. Chwila masażu i po sprawie.
Ostatnią bieganą pętlę biegło mi się podejrzanie za łatwo, aż do momentu stopni! Tu już wrzuciłem na luz i spacerkiem wczłapałem się na górę, potem na kolejną górę i koleją…
Na mecie do fotek strzeliłem wymuszony uśmiech po czym ogarnęła mnie wielka radość a do głowy przyplątała się niebezpieczna myśl…
…w przyszłym roku poprawię wynik, trzeba coś zrobić z bieganiem!


ooo taaak jestem zajebisty, tylko dlaczego tak sapie?!


strefa zmian, moja bicza czeka na zmianę...


Marzena strzela kolejne dubelki.


leeeeciiiii do mety na pudło!


po zawodach... a do domu kolejny pucharek :) gratulejszyn!

Zaległy IV Maraton Jesienny w Kościerzynie

Niedziela, 25 września 2011 · Komentarze(4)
Kategoria Maratony
to był dobry dzień na maraton... naturalnie doskonale wiedziałem, że nie mam absolutnie żadnych szans na wygraną, ale lubię bardzo ten stan perfidnego upodlenia na mecie. a myśl o ostatnich 5km, gdzie rower waży 5 ton wywołuje u mnie dodatkowe wiercenie w brzuchu...o mały włos wszystkie te atrakcje by mnie ominęły!!!
-a dlaczego???
-bo miszczowi nie za bardzo chciało się dokręcić śrubkę od tylnej przerzutki...
...i stojąc sobie tak w środku lasu żebrałem o klucz imbusowy - naturalnie, nikt nie miał lub wpadał w nieznaną mi amnezję, co jest całkowicie zrozumiałe dla mnie ;) - w końcu to maraton. po 10 minutach spacerku w kierunku startu otrzymałem imbusik od spotkanych rowerzystów - (za co im serdecznie dziękuję). Pierwszy raz spotkało mnie to... czyli bycie ostatnim jak palec na maratonie. Przede mną wszyscy, a za mną nikt...fatalne uczucie :( Postanowiłem dogonić Marzenę i pociągnąć ją do mety. Ktoś musi z naszego teamu "Kurwelo" mieć pudło! Plan się udał...mimo mojej wpadki bardzo fajny maraton w szalenie pięknym terenie na jednej 65 km pętli! Szacunek dla organizacji dla Klubu KSR, a w szczególności Emo!


meta

Oldschool w Sopocie ;)

Sobota, 10 września 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Maratony
Sopocki Rajd Rowerowy... nie ma to jak ściganie na oldschoolowych regułach :)
-bez pomiaru czasu... (o elektronicznym już nie wspominam)
-bez opłat
-bez klasyfikacji czyli open
ALE!trasa na miarę XC, finał z nagrodami i to całkiem całkiem. w siateczkach za 3 pierwsze miejsca fancików za 250 zeta na głowę.
Impreza miała charakter rodzinny ale mamusiek i tatusiek nie było, no ale ściganie to ściganie. skromnie zorganizowana ale punkcik dla Orga za cokolwiek mtb w Sopocie!
Byłem, pojechałem nie wygrałem i zająłem 5miejsce.



Susz MTB - duet "kurvelo"

Niedziela, 21 sierpnia 2011 · Komentarze(3)
Kategoria Maratony
...tradycyjnie ze względu na brak czasu zaraz po trzaśnięciu drzwiami samochodu polecieliśmy z Marzeną na start. Zero rozgrzewki, normalnie nic!. Pierwsza pętla dość nierówna i szarpana, często brakowało tchu. Tam gdzie się dało skakałem od grupki do grupki unikając silnego wiatru - jak zwykle w ryja. Druga pętla już bardzo równa, praktycznie pokonana samemu. Trasa płaska i prosta bez technicznych elementów. Zaskoczeniem okazały się schody do pokonania pieszo :) 30 stopni skutecznie podnosiło puls.
Marzena z niewielkim opóźnieniem dojechała na metę na drugiej pozycji za co dostała kasetę XT. ja w openie 19 a w M3 6.
Bardzo udana impreza, wyborne nagrody, w przyszłym roku już sobota bedzie zarezerwowana na kolejny Suski weekend!



miszczyni w stroju "kurvelo" :)


miszczu "kurvelo" ciężko łapie powietrze :)

BikeTour Matemblewo

Sobota, 2 lipca 2011 · Komentarze(3)
Kategoria Maratony
... dojazd na start na kołach. potem już tylko w strefie beztlenowej...

open 17 w mastersach z czasem 39min38s

Bytów IV - MTB Rodzinny

Sobota, 25 czerwca 2011 · Komentarze(5)
Kategoria Maratony
Start na zimno, bez rozgrzewki. Na asfalcie spokojnie w osłonie peletonu. Patrzę w pole i słucham jak huczy wiatr. W lesie strzał z gałęzi choinki budzi mnie z letargu i zaczynam się opamiętywać... czas na pracę. Mimo dobrego przygotowania rower waży ze 20kg więcej i za cholerę nie chce jechać po piaszczystej trasie. Staram się skakać od grupki do grupki, gdzieś na 10km dogania mnie pierwszy zawodnik z hobby. Morale troszkę siadło ale spoko, staram się trzymać jakieś tam tempo. Na drugą pętlę wpadam sam. Wiatr w ryj na asfalcie skutecznie kasuje kilokalorie. Prawie sam jak palec jadę przez 20km, nie licząc wyprzedzanych ludków z mini/rodzinnego. Czy aż tak jest źle?! może jestem ostani... nie to chyba zmęczenie :(
Open: 25 Kat. 11
Moja Marzenka z plastrem kinesio na barku, przeklinając jak szewc, z zaciśniętymi ze złości i bólu zębami wleciała czwarta z kobitek.



Skandia Gdańsk MTB IV edycja

Sobota, 18 czerwca 2011 · Komentarze(5)
Kategoria Maratony
Otwieram oko o siódmej rano i słucham czy kapie woda po parapecie… cisza – jest dobrze ale nie najlepiej. Jadę na racing ralphach, mam dodatkowe 30 minut spania :) przewracam się na drugi bok , zapadając z II fazę REM nieświadomy, że właśnie zaczęło padać…ALARM?!! Jedną ręką zmieniam opony a drugą zalewam płatki mlekiem. Generalnie Sajgon, do zmiany mam swoje opony oraz Marzeny… czasu coraz mniej. Na miejscu lądujemy na 10minut przed startem, znów zaczynamy z najlepszego ostatniego sektora, z lękiem rozglądam się na boki w poszukiwaniu holendrów z wiklinowymi koszykami… Chwilka stania i bum! leniwy start, nerwowe obijanie się o ścieśnionych zawodników. Pierwsze 5km asfaltu wale jak szalony aby przebić się do przodu, potem szeroki szuter i pierwsze interwały i czekanie w kolejce bo „proki” szturmują podjazdy na blatach. Zapomnieli o redukcji… Im dalej w las tym luźniej na trasie. Zjazd na zielonym :), podjazd trasą BikeToura koło ul.Abrahama . Uśmiech na twarzy – pierwsza zmiana trasy, szkoda bo poprzednia wersja była ciekawsza. Za chwilę następny uśmiech, kolejna zmiana trasy – wycięto techniczny zjazd na czarnym szlaku. No nic, trza jechać po strzałkach… siup przez strumyczek i dalej przed siebie. Wszystko jest cacy, moc jest, rower działa, olać pogodę – właśnie zaczęło padać. .. Atak na ścianę płaczu, omijam w locie w trakcie zjazdu dwóch zawodników po OTB. Ruszają się więc chyba się nic nie stało. Rozpoczynam drugą pętle, podłączam się pod mały peletonik na asfalcie i cicho sapiąc na kole odpoczywam :). Deszcz się nasilał, błota przybywało… a roweru ubywało, szczególnie z tylnej kasety i łańcucha :(. Ostatni podjazd i jeszcze raz ścianka. Na mecie spotkałem exoceta, razem poczekaliśmy na Marzenę, która wpadła finisz z uśmiechem, bez cienia zmęczenia. Jak się później okazało 2x zjechała ze ścianki co dało jej większą satysfakcję niż 4 miejsce.

Jak dla mnie trasa średnio trudna, bez jakiś większych niespodzianek.
Open 79. kategoria 22.


gdzieś na zielonym po pierwszych interwałach...


asfalcik... jazda w małym peletoniku.

FamiliKup - Sopot z lekka rozgrzewką

Sobota, 4 czerwca 2011 · Komentarze(9)
Kategoria Maratony
"V" jak veteran :)... jak można tak nazwać kategorię wiekową na zawodach sportowych!? trochę czułem się jak bez nogi czy ręki. No nieważne, mnie się bardzo dobrze jechało. Pierwsza pętla troszkę nerwowa, następne dwie z ustabilizowanym pulsem. Za mój trud i pot dostałem dyplomik za piąte miejsce.
A na koniec jeszcze musiałem taszczyć złoty puchar Marzeny - nie muszę dodawać, że to kolejny - gratulacje!


fotka z fotoarchiwum "goszyg"


moja Marzenka leci po zloto z uśmiechem :), fotka z fotoarchiwum "goszyg"