po pracy szybki atak na las w asyście Wikki i Rafala. Trasa na zasadzie "te zoba może tu pojedziemy, tam nas jeszcze nie było". Pomysł sprawdził się znakomicie, zaliczyliśmy taki singielek, że jeszcze do teraz nogi mi się trzęsą... eee dobra żartuje :)
Grunt to być wyluzowanym jak trzej bolkowie - reszta zawsze się jakoś uda :) We trójkę z Marzeną i Rafałem zrobiliśmy mniej więcej objazd tegorocznej Gdańskiej Skandii. Naturalnie w niedzielę zobaczymy czy było to mniej czy więcej. Ze względu na "dokładną" mapę organizatora, pierwsza pętla była inna od drugiej. Tak czy siak było zacnie.
lasami do Sopotu gdzie w niedziele odbędzie się FamilyCup. Dziś średnio lekko, raczej zapoznawczo. Nie chciałem zbytnio szaleć z nowym konfigiem. Prawda jest taka, iż czego bym nie zmienił to i tak brakuje tchu i nogi z waty. Marzena ćwiczyła sobie techniczne elementy trasy - to Ona ma wygrać, ja będę tylko bidony podawać.
Organizator chwalił się że trasa została zmieniona...yyy no troszeczkę na samym początku będzie mniej asfaltu reszta jak "deja vu". trudności mogą sprawiać zaorane odcinki przez ciężki sprzęt leśniczy oraz dziki ;) Generalnie trasa bardzo brudna. No ale tak już jest kiedy trasa w lesie... dzikim lesie
...podobno nie ma nic piękniejszego niż rodząca kobieta...ja podobnie wyglądam zdobywając kolejne wzniesienie ale na górze to jest już tylko piękny mój rower...