po pracy szybki atak na las w asyście Wikki i Rafala. Trasa na zasadzie "te zoba może tu pojedziemy, tam nas jeszcze nie było". Pomysł sprawdził się znakomicie, zaliczyliśmy taki singielek, że jeszcze do teraz nogi mi się trzęsą... eee dobra żartuje :)
pierwsze 30km w terenie, bez opierduchy. Jakaś tam bardzo daleka kombinacja trasy ostatniej Skandii. Organizowałem tak jazdę by utrzymywać stały kierunek, bo jak wiadomo zawsze lepiej się jedzie mając cel. np pizza w Gdyni. Zresztą Marzenie bardzo się spodobał ten pomysł, zauważyłem, iż troszkę mocniej zaczęła jej podawać nóżka. Po treningu brzucha... leniwy powrót na zmianę ścieżkami i kawałkami lasu.
...podobno nie ma nic piękniejszego niż rodząca kobieta...ja podobnie wyglądam zdobywając kolejne wzniesienie ale na górze to jest już tylko piękny mój rower...