Kawał dobrej jazdy w super towarzystwie. Jazda po TPK-u w czternastoosobowej obstawie. Tak się dobrze bawiłem, że przez połowę trasy nie miałem pojęcia gdzie jedziemy... ah te uroki ciemności.
Wieczorna pętelka przez poligon, kawałek trasą zwiniętych torów. Potem przeskok z Matemblewa do Doliny Radości. Podjazd pod Pachołek od ul. Spacerowej...trochę trudniej się wspinało bo ciemno i dużo gałęzi. Marzena zakopała się dodatkowo w piachu. Zawsze pokonuje ten wjazd bez przestojów, więc postanowiła zjechać i rozpocząć od nowa... za drugim razem udało się. Reszta na ślepo do domu przez miasto.
Dziś zaliczony rezerwacik "Mewia Łacha". Dość szybko się jechało na świeżo założonych Ralphach. Wiatr w plecy znacznie pomagał w trzymaniu dobrej średniej. Marzena ładnie dokręcała z blatu. W Świbnie obraliśmy kierunek na północ i kamienistym brzegiem Wisły dojechaliśmy do rezerwatu. Nie ukrywam, że całkiem fajny pustynno-księżycowy klimacik tam panuje. W drodze powrotnej śmigneliśmy do Sobieszewa dziwną leśną drogą utworzoną na górze zamkniętego kanału, tunelu mającego ujście do Wisły? Domyślam się że jest to pozostałość starego kanału ściekowego z oczyszczalni Gdańsk??? (tylko moje przypuszczenia). Na powrocie zmieniła się pogoda i siła wiatru - prosto w ryj. W Gdańsku zatrzymaliśmy się na Bastione Żubr, gdzie pokazałem Marzenie resztki porcelanowych XVIIIw fajek.
plażowe artefakty na Mewiej Łasze
widok w morze
kult jednostek...
XVIII-wieczne cubuchy porcelanowych fajek wygrzebane na bastionie
Pojechaliśmy posprawdzać co i gdzie śmierdzi w Porcie Północnym... Zaczęło się od Siarkopolu - calkiem przyjemny zapaszek z piekła rodem. Potem Fosfory - najbliżej było mu do zapachu gnojówki. Dalej na połnoc jak w Kuwejcie, ropa i jakieś tam jej frakcje. Tuż obok pirs weglowy - bez zapachu. Na bazie kontenerowej smrodek z garkuchni hotelowej dla kierowców Tirów. Na Przeróbce jakieś dziwne zapachy chemii zapachowej. Dobrze, że wiał ciepły dość mocny wiatr. Wszystko szybko rozwiewał. Na cokole Pomnika Westerplatte był tak silny, że gwizdało między szprychami :) Na koniec jeszcze mała niespodzianka...
Dziś bardzo lekka jazda... tak aby się poruszać i przy okazji coś zobaczyć. No i powiem, że nawet się troszkę ciekawostek nazbierało. Na początek makabryczny wyjazd/przejazd z Gdańska przez Olszynkę. Jeden wielki śmietnik opony, telewizory, azbest a w oborach przerobionych na garaże "stiuningowane" golfy. tiuning polegał na złożeniu jednego auta z dwóch rozbitych, niekonieczne tej samej marki. No dobra, jedziemy dalej naszymi ukochanymi płytami jumbo. Gdzieś pośrodku niczego trafiamy resztki działalności bobrów???Nie wiedziałem, że tu są takie zwierzaki. Za cel obraliśmy sobie zamek krzyżacki w Grabinach-Zameczek. Tu kolejna niespodzianka, na strychu zabudowań zamku dowiadujemy się ze "Krzyżacy" prowadzili hurtownie herbaty :D. W Pruszczu trafiamy na ścieżkę rowerową, zbudowaną z dość dużym rozmachem. Nawet ma sympatyczną nazwę. Niestety po 3km nagle się urywa w krzakach! Dalej trzeba eksplorować teren po przejściu przez prowizoryczną kładkę. Do domu dalej już wałem Raduni. Koniec :)
Postanowiłem rozpocząć sezon leśny... niestety jeszcze nie jest tak jak powinno być. W mocno zacienionych partiach lasu zalega śnieżna breja. Zrezygnowałem z eksploracji i udałem się szlakiem "zwiniętych torów kolejowych". Na odcinku Morena - zajezdnia tramwajowa, drzewa i większe krzaki w lini dawnych torów zostały zinwentaryzowane. To pierwsza przymiarka do budowy kolei metropolitalnej Trójmiasta... Do domciu już asfaltem w dobrym humorze śmiejąc się co chwile do księżyca. Dziś pełnia :)
koszmarna jakość - proszę to traktować jako dokument a nie dzieło sztuki ;D
...podobno nie ma nic piękniejszego niż rodząca kobieta...ja podobnie wyglądam zdobywając kolejne wzniesienie ale na górze to jest już tylko piękny mój rower...