X-Duathlon Gdańsk 2011
Ale po kolei…
-na dzień dobry prawie 4km biegu, prawie uphillu po starych drewnianych stopniach w Gaju Gutenberga. Po twarzach zawodników łatwo można było wywnioskować, że zakładane czasy będą troszkę dłuższe od normalnych wyników, ponieważ trzeba było doliczyć drobne postoje na uspokojenie kolki i złapanie pełnego wdechu w płuca. Ja założyłem sobie wirtualne klapki na oczy i uszy i truchcikiem ( nie biegiem ) realizowałem plan. Ukończyć zawody samodzielnie bez pomocy respiratora. Gdzieś na mną wyraźnie słyszałem sapanie Marzeny, która dziarsko śmigała swoje dwa okrążenia.
…zmarnowany ale zadowolony, że jeszcze żyję dobiegłem do strefy zmian, gdzie przesiadłem się na rower i zacząłem odrabiać stracony czas. Pierwsze okrążenie dość leniwie na wysokim HR (jeszcze po bieganiu takie mi zostało). Następne szły całkiem gładko. Trasa dość interwałowa bez szczególnych niespodzianek. No chyba jedyną przykrą niespodzianką były dubelki od czołówki. No ale z tym się liczyłem przy takiej ilości pętli – tylko dlaczego TAK SZYBKO??? Niesmak poprawiałem faktem, iż sam też dublowałem i to miejscami hurtowo :) Widać, że amatorzy biegania mieli spore problemy z częścią rowerową, szczególnie na trudniejszych odcinkach, podobno były takie, hehe :-).
…w trakcie ostatniej zmiany roweru na buty do biegania złapały mnie kurcze. Łydki podskoczyły mi pod same kolana :( zamieniając się w kawał stali. Chwila masażu i po sprawie.
Ostatnią bieganą pętlę biegło mi się podejrzanie za łatwo, aż do momentu stopni! Tu już wrzuciłem na luz i spacerkiem wczłapałem się na górę, potem na kolejną górę i koleją…
Na mecie do fotek strzeliłem wymuszony uśmiech po czym ogarnęła mnie wielka radość a do głowy przyplątała się niebezpieczna myśl…
…w przyszłym roku poprawię wynik, trzeba coś zrobić z bieganiem!

ooo taaak jestem zajebisty, tylko dlaczego tak sapie?!

strefa zmian, moja bicza czeka na zmianę...

Marzena strzela kolejne dubelki.
leeeeciiiii do mety na pudło!

po zawodach... a do domu kolejny pucharek :) gratulejszyn!