Otwieram oko o siódmej rano i słucham czy kapie woda po parapecie… cisza – jest dobrze ale nie najlepiej. Jadę na racing ralphach, mam dodatkowe 30 minut spania :) przewracam się na drugi bok , zapadając z II fazę REM nieświadomy, że właśnie zaczęło padać…ALARM?!! Jedną ręką zmieniam opony a drugą zalewam płatki mlekiem. Generalnie Sajgon, do zmiany mam swoje opony oraz Marzeny… czasu coraz mniej. Na miejscu lądujemy na 10minut przed startem, znów zaczynamy z najlepszego ostatniego sektora, z lękiem rozglądam się na boki w poszukiwaniu holendrów z wiklinowymi koszykami… Chwilka stania i bum! leniwy start, nerwowe obijanie się o ścieśnionych zawodników. Pierwsze 5km asfaltu wale jak szalony aby przebić się do przodu, potem szeroki szuter i pierwsze interwały i czekanie w kolejce bo „proki” szturmują podjazdy na blatach. Zapomnieli o redukcji… Im dalej w las tym luźniej na trasie. Zjazd na zielonym :), podjazd trasą BikeToura koło ul.Abrahama . Uśmiech na twarzy – pierwsza zmiana trasy, szkoda bo poprzednia wersja była ciekawsza. Za chwilę następny uśmiech, kolejna zmiana trasy – wycięto techniczny zjazd na czarnym szlaku. No nic, trza jechać po strzałkach… siup przez strumyczek i dalej przed siebie. Wszystko jest cacy, moc jest, rower działa, olać pogodę – właśnie zaczęło padać. .. Atak na ścianę płaczu, omijam w locie w trakcie zjazdu dwóch zawodników po OTB. Ruszają się więc chyba się nic nie stało. Rozpoczynam drugą pętle, podłączam się pod mały peletonik na asfalcie i cicho sapiąc na kole odpoczywam :). Deszcz się nasilał, błota przybywało… a roweru ubywało, szczególnie z tylnej kasety i łańcucha :(. Ostatni podjazd i jeszcze raz ścianka. Na mecie spotkałem exoceta, razem poczekaliśmy na Marzenę, która wpadła finisz z uśmiechem, bez cienia zmęczenia. Jak się później okazało 2x zjechała ze ścianki co dało jej większą satysfakcję niż 4 miejsce.
Jak dla mnie trasa średnio trudna, bez jakiś większych niespodzianek. Open 79. kategoria 22.
gdzieś na zielonym po pierwszych interwałach...
asfalcik... jazda w małym peletoniku.
Komentarze (5)
4 miejsce zawdzięczam temu, że zjeżdżałam ze ścianki na żółtym. Koleżanka, która ostatecznie była 5 czasem mnie wyprzedzała, czasem ja ją. Na ostatnim zjeździe ona schodziła, ja po wytrzepaniu błota z bloków, zjechałam (jak ja lubię ten zjazd :DDDD). Maks jak zwykle pół godziny przede mną (no prawie...). Progres w moim wypadku będzie oznaczał, jak na maratonie przyjadę ok. 15 min. za nim ;-) Było tak, jeden raz, w zeszłym roku w Kadynach. Ale wtedy Maks miał kolizję na trasie, więc to się nie liczy. Aaaa.. Kadyn w tym roku nie będzie. Szkoda....
Gratulacje, pojechaliscie bardzo dobrze, patrzac na to ile PRO starowało w mega - wynik zajebisty. Dzieki temu że padalo na pewno było ciekawiej ;). Szkoda że trase pozmieniali .....
...podobno nie ma nic piękniejszego niż rodząca kobieta...ja podobnie wyglądam zdobywając kolejne wzniesienie ale na górze to jest już tylko piękny mój rower...