Jazda po zachodzie słońca przy 10C nie sprawia "AŻ" takiej przyjemności jak dwa miesiące temu... ale z chłopakami nie da się nudzić w lesie. Pokazali mi dziś fajną trasę lasem do Koleczkowa z Pustek Cisowskich. Powrót czarnym szlakiem przez Chwarzno i Witomino. Dalej po ciemku: Kack, Reja - do dom ;). Las zawsze wygląda dziwnie jak zrobi się ciemno.
Miał być spontan z "GRT" do Mechelinek ale że się spóźniłem na spotkanie to sobie pojechali i zostałem sam. Na szczęście Michał też nie był na czas więc postanowiliśmy pojechać do Rewy. Nigdy tam nie byłem. Całą drogę walczyliśmy z mocnym wiatrem. Całkiem urocze miejsce i prawdziwy raj dla Kite-surferów. W późno-popołudniowym słońcu Torpedownia prezentuje się niebywale dostojnie. Powrót przez Babie Doły okazał się poligonem gdzie "testowałem" moją ukochaną Nokię E51. Wypadła mi z kieszeni i pacnęła na asfalt zatrzymując się po 5m w koleinie drogowej. Pierwszy samochód szczęśliwie nie trafił w telefon, następny TAK!. VW Passat idealnie środeczkiem opony najechał na aparacik poprawiając druga osią. Dziwne, ale telefon nie doznał praktycznie żadnych szkód. Działa pięknie! Nawet nie zwróciłem uwagi, że zrobiło się ciemno...
Zrobiło się ciepło, więc czas na trening. Ostro z przerwami... w domu już po ciemku. Cholerny podjazd przez Piekiełko...potem okolice Bieszkowic i Koleczkowa, czarnym na Chwarzno, Reja i domek.
Wczoraj wieczorem zabrałem się na serwisowanie amortyzatora, bo od ostatniego serwisu minął "ruski rok" czyli grubo ponad 200 godzin pracy amortyzatora. Zalałem świeżym olejem, ustawiłem odpowiednie ciśnienie w komorach i jazda. Testowałem serwisanta razem z Puchatym gdzieś o okolicach źródła Marii. Usatysfakcjonowany poprawną pracą mojego podopiecznego, pozwalałem sobie na coraz szybszą jazdę... i skończyło się drobnym parkowaniem w pokrzywach. Ale podobno to na zdrowie!
Rundka z Piękną po okolicznych lasach TPK. W lesie widać jeszcze pozostałości nocnego deszczu. Po ponad godzinnej jeździe nasze rowery zabrały na sobie około pół kilograma runa leśnego do domu. -ciekawe kto to umyje... dobry Samarytanin?
To niezwykle szybko zmontowany stół. Wszystkie 4 nogi złożono na Witominie. To miał być spokojny montaż poszczególnych elementów. Okazał się ekspresem, mimo że w hali montażowej panował straszny przeciąg. Po 2 godzinach pracy ze stołem, jedna noga odpadła i dalej tradycyjny stół stał się trójnogiem na dodatek z jedną nogą krótszą...
4 nogi: Puchaty, Michał, Robert, Max dane stołu: czarnym szlakiem do Piekiełka, potem czerwonym do rezerwatu Cisowa, Demptowo, ciepłociąg, Sopot.
Tak to prawda. Niespodziewanie otrzymałem telefon tuż przed 18:00 od Puchatego z zapytaniem czy nie mam ochoty na kręcenie...niestosowne pytanie, pewnie że tak. Wyglądał jak szeregowiec Ryan po rozjechaniu przez czołg, lewa prawa ręka w strupach, noga w strupach, biodro żółto-fioletowe. Na zadowolonej twarzy tajemnicza radość z faktu bycia na rowerze... Zrobiliśmy 2 pętle śladami żółtego szlaku koło Źródła Marii. Zrobiło się ciemno, to znak by wracać do Sopotu.
Spotkanie, jak każde inne - na jazdę ;). Dołączył do nas "Nowy". Dawno nie byłem na klifach gdyńskich, szczególnie tych w odcinku Polanki Redłowskiej. Pomyślałem, że fajnie będzie zobaczyć baterię nabrzeżną. Zawsze wydawało mi się ze to pozostałości IIWŚ, nieprawda. To piękny ( pod względem turystyki ) twór zimnej wojny. Klif - Gdynia,Dalmor - środek miasta - las na tyłach dworca PKP - niebieski szlak do ciepłociągu - Witomino - dalej ciepłociąg - Karwiny - Sopot.
...podobno nie ma nic piękniejszego niż rodząca kobieta...ja podobnie wyglądam zdobywając kolejne wzniesienie ale na górze to jest już tylko piękny mój rower...