Otomin - oklepany, znienawidzony przez wszystkich na jesień staje się o wiele ciekawszy. Chyba przez te liście i zapach ostatnich grzybów i słońca które świeci ale nie grzeje.
Jak w tytule... trochę fajnego wałęsania się po lasach, to w prawo to w lewo. Czasem nawet z rowerem na plecach pod górkę. Kupa śmiechu i dobrej zabawy. Pozdrowienia dla RwM.
cytat..."Stała sobie w sopockim lesie na styku kilku leśnych dróg z Oliwy , z obecnej Osowy , z Sopotu . Serwowano przede wszystkim dziczyznę . Gosci dowożono tramwajami konnymi z Oliwy i Sopotu , była miejscem egzotycznawym. Nie spodobała się sowieckim mużykom w marcu 1945 więc paliła się wybornie..." szkoda bo do dziś pewnie była by super atrakcją. Z Marzena bez trudu zlokalizowaliśmy miejsce i pojechaliśmy zobaczyć co w liściach piszczy. Trochę się jeszcze ostało ale potrzeba nie lada wyobraźni by ożwyić to miejsce. W trakcie eksploracji słońce zaszło i pojawiła się gęsta zimna mgła - to był znak by jechać dalej. Po drodze na żółtym szlaku spotkaliśmy Puchatego, krótka pogawędka i dalej w drogę. W Dolnie Radości mgła była tak gęsta, że skraplała się na rowerach...bardzo śmiesznie to wyglądało. Sucho wszędzie a z rowerów ciekną stróżki wody. Bardzo fajny wypadzik!
Wybrałem się na czwartkowe błądzenie z grupą RwM. Celem błądzenia była Kamienna Twarz w Dolinie Radości. Już w drodze okazało się ze byłem jedyną osobą która nie wiedziała gdzie od lat spoczywa głaz z wizerunkiem twarzy... cóż bywa. Nocne ciemności oraz owczy pęd za innymi spowodował iż na miejscu czułem się dość dziwnie. Zgubiłem orientację, ciemny las i biały śnieg zrobiły swoje. Na miejscu dołączyła do nas piesza ekipa. Herbatka, legendy, obrządki, generalnie miło i wesoło. Po drodze na Łysą Górę trafiliśmy na przykrą niespodziankę na temat której powstało kilka autorskich teorii. Puchowe kręcenie zakończyliśmy w Sabacie rozgrzewając się herbata, a w zasadzie wodą o smaku herbaty.
drzemiąca Twarz... podobno od zeszłego roku zmieniła koordynanty! Łysa Góra ...zły czas, złe miejsce... miał ph
Gdynia - wieczorny cruise. Przypadkowo na Skwerze Kościuszki odbywał się zlot "tuningowanych" samochodów. Szkoda że nie mialem aparatu. Wysłał bym kilka do Tede do jego programu "OPT" na TVN Turbo. Taki badziew jak rzadko! żal...
zamiast ze szczotką i siatką chryzantem, postanowiłem odrobinę wolnego czasu spędzić w lesie. Tempo oczywiście odpowiednie do charakteru dnia. Nieco zadumane, bez głupich pogadanek o niczym...
Trasa: Reja-Karwiny-Źródło Marii-Polifarb-żółty szlak na Górę Donas-powrót troche czarnym szlakiem-Reja-domek i ciepła herbata. Później spacer po cmentarzu oliwskim.
cmentarzysko rur z włókna szklanego, pozostałość po modernizacji prawdopodobnie kanalizacji deszczowej.
Długo się nie cieszyłem nową Pavą. Po 3 dniach wróciła do reklamacji, nie ładuje aku. Tak czy siak mogę powiedzieć że już za nią bardzo tęsknię. Doskonały sprzęt. Nocne testy dały jednoznaczny wynik. Jakość z precyzją wykonania doskonale przekładają się na efektywność. Warto wyskrobać troszkę zaskórniaków!
Dziś zakupiłem nowy artefakt do rowerku. Sigma Pava. No świeci ładnie, ale w weekend zrobię dokładniejszy test by stwierdzić czy BARDZO ładnie świeci! Wybrałem się w strasznie niebezpieczną wyprawę - czyli jazdę po miejskich ścieżkach rowerowych z Sopotu do centrum Gdańska. O mały włos nie kupił bym Pavy bo zabrakło by mi pieniążków, które zostały by wydane na dwa mandaciki za jazdę bez przedniego oświetlenia ;( Raz obyło się na pouczeniu od SM a drugi raz zobaczyłem tylko grożący palec policjanta. Droga powrotna bez niespodzianek.
W niedzielę dałem szansę innym...to ja się dostosowałem do tempa, które dyktowała Aga ;). Tak czy siak było strasznie fajnie mimo sporego ale w ciepłego wiatru.
2s na samowyzwalacz to mało...
stosownie w niedziele do koloru - bo na modzie "cza" się znać, o!
...podobno nie ma nic piękniejszego niż rodząca kobieta...ja podobnie wyglądam zdobywając kolejne wzniesienie ale na górze to jest już tylko piękny mój rower...