Wpisy archiwalne w kategorii

Słońce w plecy

Dystans całkowity:4368.77 km (w terenie 3238.00 km; 74.12%)
Czas w ruchu:275:49
Średnia prędkość:15.84 km/h
Maksymalna prędkość:69.10 km/h
Suma podjazdów:15477 m
Maks. tętno maksymalne:173 (92 %)
Maks. tętno średnie:129 (68 %)
Suma kalorii:8158 kcal
Liczba aktywności:53
Średnio na aktywność:82.43 km i 5h 12m
Więcej statystyk

po TPK-u na zielono, nareszcie!

Sobota, 30 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Pani Miszczowa chciała dziś sobie poćwiczyć zjazdy i podjazdy, więc zaczęło się od zjazdu na żółtym na Morenie... tym razem za pierwszym razem sukces :) Zadowolona z banankiem pojechała w dalszą trasę. Cholera będę musiał poszukać coś trudniejszego dla Niej. W Dolinie Radości odwiedziliśmy Kamienną Twarz... muszę przyznać, że od zeszłego roku zmieniła koordynanty i to znacznie. W Sopocie przeskoczyliśmy na zielony i wróciliśmy przez Pachołek do domu lekko zahaczając o ostatnią trasę BikeToura na ul. Abrahama.


deszcz będzie dopiero jutro, dziś to tylko żywica :)


Kamienna Twarz


zielono już!

objazd majowego maratonu i powrót kombinowanym czerwonym Wejherowo - Gdańsk

Niedziela, 24 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Szybkie, troszkę nerwowo zjedzone śniadanko, potem trzy kwadranse w SKM-ce do Wejherowa. Postanwoliśmy objechać trasę majowego maratonu. Początkowo szło całkiem dobrze, bo pamiętałem trasę z zeszłego roku. Po asfalcie zaczęły się kłopoty, bo każda droga, dukt, ścieżka wyglądała jak z zeszłego roku. Gdzieś w połowie w okolicach przysłowiowej "Czarnej Dupy" zgubiliśmy trasę, zakopując się w piasku. Jednak pamięć zawodzi, szkoda że już tak wcześnie ;/ Pokręciliśmy się troszkę po okolicy przypadkowo trafiając na strzałki na drzewach orgów mtb z zeszłego roku. Po krótkim bananowym popasie na mecie w rytmie muzyki disco z pobliskiego samochodu pojechaliśmy do centrum "wejerlandu" do parku, gdzie czerwonym szlakiem rozpoczęliśmy powrót do Gdańska. Najpierw sympatyczna dolina Cedru potem Zbychowo i mega piaski - można dobrze poćwiczyć technikę i spalić kilkaset dodatkowych kkalori, Reszki, Piekiełko, Łężyce Chwarzno, Witomino iiiiiiiiiiiii nasza ulubiona przeprawa przez rz.Kaczą w rez.Kacze Łęgi. Do samego domu chlupało mi w prawym bucie. Ale jak fun to fun, zresztą woda była ciepła jak na tą porę roku.


mały odpoczynek koło Zbychowa...Marzena nie w humorze?



ktoś spuścił wodę ze stawu... omółki jeszcze troche zaspane nie zdążyły wrócić do wody.


Puszcza Darżlubska - zawsze piękna o każdej porze roku!

Łapalice Sunday Cruise

Niedziela, 17 kwietnia 2011 · Komentarze(2)
Kolejna dobrze zaplanowana wycieczka z grupą RWM. Pękły łańcuchy na bramie ogrodzenia na "zamku" w Łapalicach. Rozmach i fantazja tajemniczego inwestora naprawdę powala z nóg. Takie rzeczy można było tylko zobaczyć w Emiratach albo w sieci telefoni komórkowej Era. Trasa poprowadzona lasami i tak by pokonać dużo wzniesień.
Trasa: Otomin-Kolbudy-Kartuzy-Łapalice-Przywidz-Kolbudy-Otomin.


Łapalice - jedna z klatek schodowych


widok na okolicę


Chiński mur?... nie, to Łapalice :)


moje Słońce :)

W prawo czy w lewo zawsze wiatr... wypad do Rekowa (Kaszuby)

Niedziela, 10 kwietnia 2011 · Komentarze(1)
Najlepszy zawód to bycie synoptykiem, co nie powiesz to i tak Ci zapłacą. W niedziele miało już być słonecznie i bez wiatru... naturalnie pogoda się nie sprawdziła. Dymało jak na szczycie Everestu. Szybko opracowałem nową wersję trasy bardziej zalesionymi terenami. Za cel obraliśmy dojechanie do Rekowa na drugi co do wysokości "szczyt" :) Kaszub Górę Siemierzycką, gdzie znajduje się drewniana wieża widokowa. Założyłem azymut na zachód, po cichu licząc ze skoro wieje w paszcze to powrót będzie przyjemniejszy, bo będzie wiatr w plecy... błąd!. Tego dnia wiatr wiał z każdej strony, nawet z góry. Po drodze zeksplorowaliśmy jakiś obszar górniczy w okolicach Osławy Dąbrowej. W drodze powrotnej wiatr był tak silny, że soczewki kontaktowe Marzeny dosłownie przysychały i traciły właściwości optyczne... więc przez około 40km wracałem z małym krecikiem, krzycząc-informując o większych przeszkodach na trasie. Naturalnie w takcie wypadu było więcej ciekawych rzeczy ale co ja tam będe pisać, trzeba jechać i samemu zobaczyć!


sympatyczne wzniesienie przed Studzienicami

przodowniczka pracy M. w niezniszczalnym Stalińcu S-100

wieża widokowa na górze kolo Rekowa

wnętrze młyna we wiosce Hamer Młyn :)


Pętla po Żuławach...

Niedziela, 20 marca 2011 · Komentarze(1)
Dziś bardzo lekka jazda... tak aby się poruszać i przy okazji coś zobaczyć. No i powiem, że nawet się troszkę ciekawostek nazbierało. Na początek makabryczny wyjazd/przejazd z Gdańska przez Olszynkę. Jeden wielki śmietnik opony, telewizory, azbest a w oborach przerobionych na garaże "stiuningowane" golfy. tiuning polegał na złożeniu jednego auta z dwóch rozbitych, niekonieczne tej samej marki. No dobra, jedziemy dalej naszymi ukochanymi płytami jumbo. Gdzieś pośrodku niczego trafiamy resztki działalności bobrów???Nie wiedziałem, że tu są takie zwierzaki. Za cel obraliśmy sobie zamek krzyżacki w Grabinach-Zameczek. Tu kolejna niespodzianka, na strychu zabudowań zamku dowiadujemy się ze "Krzyżacy" prowadzili hurtownie herbaty :D. W Pruszczu trafiamy na ścieżkę rowerową, zbudowaną z dość dużym rozmachem. Nawet ma sympatyczną nazwę. Niestety po 3km nagle się urywa w krzakach! Dalej trzeba eksplorować teren po przejściu przez prowizoryczną kładkę. Do domu dalej już wałem Raduni. Koniec :)









Jura na 2 kołach dzien #3.

Piątek, 20 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
dzień 3: Podzamcze-Pilica-Smoleń- Dłużec- Udórz- Wierbka- Pilica - Podzamcze (Jura w pigułce - zamek Ogrodzieniec, piękne Zegarowe Skały z Jaskinia Psią i stanowiskiem archeologicznym (można z bliska zobaczyć lokum naszych praprzodków)

CAŁY OPIS TU:Tu nie ma miejsca na przypadkowość* - czyli Jura na 2 kołach



Tu nie ma miejsca na przypadkowość* - czyli Jura na 2 kołach, dzień #1

Niedziela, 15 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Tegoroczny urlop zdecydowaliśmy się spędzić z Marzeną w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Zaczęliśmy przygotowywać się do wyjazdu parę tygodni wcześniej-
zakupilismy nowy bagażnik rowerowy Thule 970 Express (na 2 rowery, montowany na hak- polecam), wyczyścilismy rowery jak nigdy, opracowalismy trasy, które chcielismy przejechać.
Jako ze w okolicach 3Miasta w okresie letnim nie ma gdzie się pościgać, zdecydowaliśmy sie w drodze na urlop wziąć udział w maratonie mtb.
A że po drodze mieliśmy Wielkopolskę, to nasz wybór padł na Hermanow - pierwszy maraton mtb organizowany przez Agro Team Środa Wielkopolska.
Trasa maratonu nie była zbyt pofałdowana, ale było gdzie się zmeczyć. Bylem zadowolony z osiagnietego wyniku (Mega, open-17, m3-6).
W maratonie wzięło udział prawie 300 osób, w tym Andrzej K., więc czułem sie prawie jak w domu ;).
Uścisk dłoni Burmistrza Środy Wlk. i jego "gratulacje Panie Maksu", kiedy wręczał mi dyplom za 6 m. na pewno zapamietam na długo :D
Dzień po maratonie ruszyliśmy w dalsza drogę. Za Częstochową i Olsztynem dowiedziałem sie, co to znaczy burza w górach.
Nie zapomnę chwili, kiedy po lewej stronie widzieliśmy w oddali zachód słońca, po prawej tęczę,a nad nami waliły pioruny.
Noclegi w Jurze zarezerwowaliśmy w Kotowicach, małej miejscowosci znajdującej się mniej więcej po środku tras, które chcieliśmy przejechać.
Jeszcze przed wyjazdem znalazłem strone www.jurapolska.com , na której opisane zostały różne trasy rowerowe w Jurze,
biegnące rownież szlakami pieszymi, dzieki czemu mogliśmy odwiedzić ciekawe miejsca, których nie zobaczylibyśmy, gdybyśmy wybrali rowerowy Szlak Orlich Gniazd.
Po pogodowym Armagedonie, który mieliśmy w drodze do Kotowic, nie było śladu. Przez cały pobyt prawie nie padało, było ciepło i dosyć słonecznie - pogoda wyśmienita na rower.
Codziennie realizowalismy wycieczki według tras, ktore zaplanowaliśmy przed wyjazdem. Nie były może długie - około 60 km dziennie, ale ilość przewyższeń była spora -
drogi wiodły ciągle pod górę lub z góry, rzadko prosto, a dodatkowo po trudnym podlożu - ostrych kamieniach lub piachu.
Marzena zachwycona amonitami godzinami przesiadywała w kamieniołomach, w poszukiwaniu pięknych okazów.
Mnie zainteresowały tamtejsze jaskinie, szczególnie Jaskinia Psia w Zegarowych Skałach. Troche żałuje, ze mielismy spdy, które niestety bardzo utrudniają poruszanie się po wilgotnym podlozu jaskiń.
Już pierwszego dnia zwrócilismy uwagę na bardzo zniszczone lasy - wiele leśnych odcinków, którymi się poruszalismy były nieprzejezdne.
Drzewom zaszkodziła ostatnia zima - pod wpływem szadz drzewa lamaly sie, jak zapałki.
Na każdym kroku napotykaliśmy na typowe dla tego obszaru formy skalne (np. Okiennik, Koci Łeb itd).
Wypad w Jurę tak nam się spodobał, że przedłużylismy nasz pobyt o jeden dzień.

Dzien 1: Mirów-Zdów-Trzebniów-Żarki- Góra włodowska-Mirów (warto zobaczyć ruiny zamku w Mirowie, odrestaurowany zamek w Bobolichach z uroczą bramą Laseckich, Czatachowa pustelnie)
dzień 2: Włodowice-Góra Zborów-Kostkowice-Siamioszyce-Skarżyce-Włodowice (raj dla Marzeny - dużo kamieniołomów)
dzień 3: Podzamcze-Pilica-Smoleń- Dłużec- Udórz- Wierbka- Pilica - Podzamcze (Jura w pigułce - zamek Ogrodzieniec, piękne Zegarowe Skały z Jaskinia Psią i stanowiskiem archeologicznym (można z bliska zobaczyć lokum naszych praprzodków),
zmieniliśmy troche trasę w końcowym fragmencie, bo natrafiliśmy na parę kilometrów wody, które chcieliśmy pokonać na kołach. Nie mogę nie wspomnieć o niezwykle urokliwym miejscu - ruinach zamku Udórz, który nie wiadomo, czy kiedykolwiek został zbudowany do końca)
dzień 4: Olsztyn-Zrębice- Małusy-Mstów- Kusięta- Olsztyn (ruiny zamku w Olsztynie, jaskinie: w Zielonej Górze, Towarna i Dzwonnica)



Reasumując:
Urlop był bardzo udany.
Pogoda: dopisała
Najciekawsze Orle Gniazda, które widziałem: Olsztyn (duży, dobrze zachowany, ale nie tak skomercjalizowany, jak np. zamek Ogrodzieniec) i ruiny zamku Udórz
(ze względu na super, ale ciężki dojazd i tajemniczą historię)
Najmniej ciekawe Orle Gniazdo - zamek w Morsku (na terenie ośrodka wczasowego, wokół pełno ludzi, korty tenisowe, wożące turystów ciuchcie...)
Noclegi: jak za 40,00 zł za noc za osobę warunki były bardzo dobre
Gospodarstwo Agroturystyczne Jawita w Czarnym Piątkowie (Wielkopolska) oraz Gospodarstwo Agroturystyczne Miedzy Zamkami w Kotowicach (Jura) z czystym sumieniem mogę polecić
Jedzenie: bułki na śniadanie z Kotowickiego sklepiku wiejskiego- rewelacyjne, a cielęcina z kozim serem i papryką z grilla w Greckiej Restauracji w Zawierciu - palce lizać
Ilość złapanych gum: zero, a biorąc pod uwagę bardzo ostre krzemienie na wielu odcinkach, można to określić jako niesamowity fart.

*Bez analizy Marzeny, co będzie nam potrzebne na urlopie, nie zabrakło nam niczego, z klamerkami, proszkiem do prania, słoikiem na masło włącznie.
A wszystko to było "tematycznie" posegregowane i każde próby wprowadzenia nawet małego bałaganu w ten ład, kończyły się "groźną" miną Marzeny.
W tym ułożeniu naszych rzeczy nie było według niej żadnej przypadkowości i tak musiało zostać przez cały urlop ;)









Opis linka






Niebieskim do Sianowa

Niedziela, 6 czerwca 2010 · Komentarze(0)
wesołe kręcenie na żółto, niebiesko, czerwono po lesie i polnych drogach. idealne połączenie jazdy z dobrym obiadkiem. bilans kcal chyba na zero... ze względu na doskonałe jedzenie pod Przodkowem.
Gdańsk-Osowa-Chwaszczyno-Tokary-Sianowo-Hopy-Przodkowo-Banino-Rębiechowo-poligon i domek