rano piękna pogoda, leciałem jak szalony. nawet nie zdążyłem się zatrzymać i trzasnąć fotki palącego się golfa, jaki słodki widok :) a teraz się posrała pogoda... miał być jeszcze wieczorny lekki trenindżek. Zamiast tego będzie, jeszcze sam nie wiem!
Trochę spraw na mieście... najpierw rama do serwisu potem obiadek a na koniec zakup nowej puszki pysznego Nutrenda, aha i jeszcze żelki Xenofita - energia na maratonie z powietrza się nie bierze!
Dziś na Łostowickiej atakowało mnie wszystko. Z prawej koparka, z lewej autobus, od tylca TAXI, od przodu cośtam. Nawet z góry na łeb leciał Wissair ;/
Coraz częściej zdarza mi się myśleć za kierowcę... na kierunku kolizyjnym. Widzę,że jedzie takie ciele autem, zobaczył zieloną strzałkę i rura, zapominając o przejściu czy ścieżce rowerowej... Dziś zaliczyłem trzecie przerysowanie maski SPD -em w tym sezonie. I powiem tak, gówno mnie obchodzi ze gość ma rysę na masce czy błotniku. My dwukołowcy musimy walczyć o swoje prawa... naturalnie nie za cenę kalectwa ;/. Dziś już spokojnie idę spać...czy faktycznie czerwone to zielone?... nie wiem i chyba się nie dowiem.
Dziś dla odmiany na poligonie na Morenie błoto. Trafiłem akurat 5 min po beczkowozie. Inżynierki zrobiły tam prowizoryczną drogę dla ciężarówek do wywozu ziemi z okolicznych budów. Dalej na szlaku niebieskim, pod koniec na ostatnim zjeździe mała niespodzianka - rozkopane i poryte przez leśne maszyny ;/
...podobno nie ma nic piękniejszego niż rodząca kobieta...ja podobnie wyglądam zdobywając kolejne wzniesienie ale na górze to jest już tylko piękny mój rower...