Taki tam tygodniowy standardzik. Pogoda sama zaprasza do jazdy. Dziś tylko dom - praca - dom. W drodze powrotnej pękła mi szprycha... mam problem bo nową sprowadzą dopiero po świetach ;/ ah, te koła mavic.
DPD... a w zasadzie DP. Zamiast stać z korkach postanowiłem śmignąć do pracy na biczy. Straszny wiatr utrudniał jazdę, bo jak zwykle prosto w ryj a nie w plecy. Tam gdzie zwykle mam kawałek z górki i lecę 62km/h dziś tylko 49km/h.
...podobno nie ma nic piękniejszego niż rodząca kobieta...ja podobnie wyglądam zdobywając kolejne wzniesienie ale na górze to jest już tylko piękny mój rower...