Karkonosze #4 „c.d. ujniiiii”
Piątek, 22 lipca 2011
· Komentarze(0)
Kategoria Słońce w plecy
Wciąż leje, a my średnio co pół godziny toczymy rozmowy w stylu:
Ja: widzisz, Marzena, jakby mniej padało…
Marzena: ooo widzę, że się przejaśnia, góry w końcu widać.
Nie przejaśniało się, nie było widać gór, wciąż lało.
Do gospodarstwa agroturystycznego przyjechało paru przecinaków na jutrzejsze zawody. Cóż… gdyby ktoś zasponsorowal nam wymianę napędu po 60 km jazdy w górskim potoku (bo na 100% po sobocie wszystko byłoby do wymiany) to też byśmy pojechali. W końcu taki był zamysł. W zeszłym roku na urlopie, w drodze do Jury jechaliśmy maraton w Hermanowie, w tym roku miała być Jelenia Góra. Nie przewidzieliśmy jednak tego, że będzie tak lało, a mieliśmy ze sobą tylko po jednym zapasowym łańcuchu, sporo dętek i zapasowe klocki. Przed nami jeszcze prawie tydzień urlopu, nie mogliśmy sobie pozwolić na to, że resztę urlopu będziemy włóczyć się z kapcia. Podjęliśmy decyzję, ze odpuszczamy maraton. Niestety…
.jpg)
-woda, woda, woda i jeszcze raz mokra woda...
Ja: widzisz, Marzena, jakby mniej padało…
Marzena: ooo widzę, że się przejaśnia, góry w końcu widać.
Nie przejaśniało się, nie było widać gór, wciąż lało.
Do gospodarstwa agroturystycznego przyjechało paru przecinaków na jutrzejsze zawody. Cóż… gdyby ktoś zasponsorowal nam wymianę napędu po 60 km jazdy w górskim potoku (bo na 100% po sobocie wszystko byłoby do wymiany) to też byśmy pojechali. W końcu taki był zamysł. W zeszłym roku na urlopie, w drodze do Jury jechaliśmy maraton w Hermanowie, w tym roku miała być Jelenia Góra. Nie przewidzieliśmy jednak tego, że będzie tak lało, a mieliśmy ze sobą tylko po jednym zapasowym łańcuchu, sporo dętek i zapasowe klocki. Przed nami jeszcze prawie tydzień urlopu, nie mogliśmy sobie pozwolić na to, że resztę urlopu będziemy włóczyć się z kapcia. Podjęliśmy decyzję, ze odpuszczamy maraton. Niestety…
.jpg)
-woda, woda, woda i jeszcze raz mokra woda...