Parno jak cholera, od południa ciągną ciemno-stalowe chmury. Może przejdzie bokiem. Nóżki troszkę swędzą, pojechało by się gdzieś. Rafał ostatnio zapodał szokującego njusa. Kamienna Twarz zniknęła... WOW! Niemożliwe aby ktoś 150kg żmula wytaszczył z lasu a w Davida Kopperfielda już dawno nie wierzę... nigdy w niego nie wierzyłem. Jedno jest pewne, Kamienna Twarz dalej skrywa swoje tajemnice. Rafałowi nawet udało się dowiedzieć czegoś więcej, świeci tak do dziś... Teraz staram się go omijać z daleka - jakiś taki napromieniowany chodzi z białą poświatą :D
Coraz częściej zdarza mi się myśleć za kierowcę... na kierunku kolizyjnym. Widzę,że jedzie takie ciele autem, zobaczył zieloną strzałkę i rura, zapominając o przejściu czy ścieżce rowerowej... Dziś zaliczyłem trzecie przerysowanie maski SPD -em w tym sezonie. I powiem tak, gówno mnie obchodzi ze gość ma rysę na masce czy błotniku. My dwukołowcy musimy walczyć o swoje prawa... naturalnie nie za cenę kalectwa ;/. Dziś już spokojnie idę spać...czy faktycznie czerwone to zielone?... nie wiem i chyba się nie dowiem.
Świeżo po deszczyku prosto do lasu. Dziwnie się zrobiło, bo wszystko parowało i pojawiła się lekka mgiełka. Osobiście zaliczyłem niebieski szlak ze zjazdem :) Po zjeździe wracałem z bananem do domu. Dobrze czasem tak się wyhuczeć w lesie.
Dziś dla odmiany na poligonie na Morenie błoto. Trafiłem akurat 5 min po beczkowozie. Inżynierki zrobiły tam prowizoryczną drogę dla ciężarówek do wywozu ziemi z okolicznych budów. Dalej na szlaku niebieskim, pod koniec na ostatnim zjeździe mała niespodzianka - rozkopane i poryte przez leśne maszyny ;/
W tym roku pogoda zrobiła swoje. Na miejscu rój kolorowych ludzi, kurz, dym i zapach maści rozgrzewających. Trochę się spóźniliśmy z Marzeną i startowaliśmy od końca, tracąc możliwość szybkiego, darmowego ataku w pierwszej czy drugiej fali peletonu. Chyba sobie gdzieś wymaluje na ramie roweru - nigdy z końca! Pierwsza pętla wyszła mi dłuższa czasowo niż druga. No nic, od zbierania nagród jest zawsze moja Miszczyni- tradycyjnie pierwsze miejce. Ja tylko, a może aż 16/94 MEGA (kat). Impreza udana, powrót z bananem na ryju! Gratulacje dla Michała i Puchatego
Ostatni dzień wolnego miał być zaplanowany na jazdę w kierunku wschodnim, ale jakoś do ruskich nas tak bardzo nie ciągneło, więc postanowiliśmy zaatakować południe. Wcale nie takie ciepłe jak nam się początkowo wydawało... Z Marzeną nawet zabraliśmy asekuracyjnie długie rękawiczki (bardzo się przydały). Start w Sianowie nastawiony na eksplorację Lasów Mirachowskich i pięknego rezerwatu Szczelina Lichecka. O każdej porze roku uroczy. Trasa leniwie się rozciągała, mocno przerywana drobnymi popasami...
Pani Miszczowa chciała dziś sobie poćwiczyć zjazdy i podjazdy, więc zaczęło się od zjazdu na żółtym na Morenie... tym razem za pierwszym razem sukces :) Zadowolona z banankiem pojechała w dalszą trasę. Cholera będę musiał poszukać coś trudniejszego dla Niej. W Dolinie Radości odwiedziliśmy Kamienną Twarz... muszę przyznać, że od zeszłego roku zmieniła koordynanty i to znacznie. W Sopocie przeskoczyliśmy na zielony i wróciliśmy przez Pachołek do domu lekko zahaczając o ostatnią trasę BikeToura na ul. Abrahama.
deszcz będzie dopiero jutro, dziś to tylko żywica :)
Wieczorne kręcenie z grupką znajomych. Start przy zachodzącej kuli słońca, powrót w pełnym mroku. Małe wiejskie miejscowości kryją nocą straszne zapachy... Otomin, Sulmin, Kolbudy,okolice Kolbud, Czapielsk, Niestępowo, Otomin.
...podobno nie ma nic piękniejszego niż rodząca kobieta...ja podobnie wyglądam zdobywając kolejne wzniesienie ale na górze to jest już tylko piękny mój rower...