Kto był na miejscu, wie jak wygląda armagedon. temperatura w cieniu 35C i nieustanne falowanie gorącego powietrza. Zaczęło się z lekkim opóźnieniem ale dość sprawnie. Zwartym peletonem z gorącego asfaltu wlecieliśmy do lasu, gdzie rozpoczęło się zdobywanie wzniesień... jak na te okolice dosć ostre ufałdowanie terenu. Pojechałem tam z ogólnym przekonaniem, iż Kadyny to istna piaskownica - NIEPRAWDA! odniosłem wrażenie że teren i nawierzchnie bardziej mają charakter górskich tras, a zastane piaskowe odcinki pokonywalem zaskakująco łatwo. konfiguracja 2x Racing Ralph z lekko obniżonym ciśnieniem sprawdzały się perfekcyjnie. Radość trwała do 17km gdzie na ostrym zjeździe zawodnik któremu siedziałem na kole stracił panowanie i wyłożył sie jak dlugi. Pierwszy raz w życiu szturmem taranowałem obcy rower, niestety zaliczając OTB. Chwila ciszy i rownoczesne pytanie - "jestes okej?" niby nic, poza ostro stłuczonym i puchnącym łockiem. pozbierałem się zaciskając zęby. Następne 10km jechalem na "jednej ręce" licząc, że ból osłabnie. lepiej zrobiło mi się po sforsowaniu pierwszego strumienia - co za ulga. chciałem jeszcze raz przejechac się :) Dalsza droga to powolne odrabianie straconego czasu i ciągła myśl czy dojade w takim stanie do mety. Lekka chłodna bryza znad zalewu dodała mi troszkę sił. wjazd na asfalt i strzałka na mete. krótka wizyta w ambulatorium i morda cała szczęśliwa że kolejny maraton za nami. Marzena jak zwykle na pudle, z roku na rok zbiera coraz większe puchary. Reasumując: Open 21 M3 9 w przyszłym roku jedziemy jeszcze raz!
to moje dzieło i wcale sie z tego nie ciesze. sorki Maciej!
wesołe kręcenie na żółto, niebiesko, czerwono po lesie i polnych drogach. idealne połączenie jazdy z dobrym obiadkiem. bilans kcal chyba na zero... ze względu na doskonałe jedzenie pod Przodkowem. Gdańsk-Osowa-Chwaszczyno-Tokary-Sianowo-Hopy-Przodkowo-Banino-Rębiechowo-poligon i domek
Duzo piasku i plasko. szkoda ze tylko ostatnie 2km przypominaly maraton mtb. nie bede narzekac... w koncu to byl rodzinny maraton :p na trasie mega w open 22 w kategorii 8. zabawa super bo ekipa normalnych inaczej rowerowo dopisala bardzo! to chyba wlasnie o to chodzi. pozdrawiam wszystkich, szczegolnie Nasze dziewczyny. spisaly sie wysmienicie. wrzuce fotki pozniej... aha Wika masz nowe zadanie na deszczowe wieczory - wylajtowanie swojej nowej 19kg biczy...
Pojechałem... i doejchałem :) trochę żałuje że nie zrobiłem solidnego przeglądu przed startem, ale jak to sie mówi no risk no fun! teraz to zamiast risk jest rust i dust. super fajowa grupa jak zwykle z RWM. Pogoda troszkę kapryśna ale cykloza jest niezależna od aury. Brakowało mi jednej zawodniczki na trasie ;/ Reasumując, na mecie "lucky number slevin" w kategorii 30+ i pełno piasku między zębami :))) Wiecej fotek na portalu RwM
Jak w tytule... trochę fajnego wałęsania się po lasach, to w prawo to w lewo. Czasem nawet z rowerem na plecach pod górkę. Kupa śmiechu i dobrej zabawy. Pozdrowienia dla RwM.
cytat..."Stała sobie w sopockim lesie na styku kilku leśnych dróg z Oliwy , z obecnej Osowy , z Sopotu . Serwowano przede wszystkim dziczyznę . Gosci dowożono tramwajami konnymi z Oliwy i Sopotu , była miejscem egzotycznawym. Nie spodobała się sowieckim mużykom w marcu 1945 więc paliła się wybornie..." szkoda bo do dziś pewnie była by super atrakcją. Z Marzena bez trudu zlokalizowaliśmy miejsce i pojechaliśmy zobaczyć co w liściach piszczy. Trochę się jeszcze ostało ale potrzeba nie lada wyobraźni by ożwyić to miejsce. W trakcie eksploracji słońce zaszło i pojawiła się gęsta zimna mgła - to był znak by jechać dalej. Po drodze na żółtym szlaku spotkaliśmy Puchatego, krótka pogawędka i dalej w drogę. W Dolnie Radości mgła była tak gęsta, że skraplała się na rowerach...bardzo śmiesznie to wyglądało. Sucho wszędzie a z rowerów ciekną stróżki wody. Bardzo fajny wypadzik!
Poniedziałek nie zawsze musi być kiepski...nawet jeśli to Lany Poniedziałek :) Wybraliśmy się na mały hydro-rajdzik do Bielkówka i okolic. Nie brakowało atrakcji i dobrego humoru. Piękne widoki, szlaki i nasze ulubione błotko z odrobiną szarego śniegu. Niespodziewanie trafiła się Nam niebywała okazja darmowej miejscówki na imprezie w Gryfie w Żukowie :))))) Tylko z Marzeną zdecydowaliśmy się na ten luksus i niezapomniany lans. Szkoda ze reszta grupy nie dała się namówić, może następnym razem... Więcej fotek na portalu RwM
...podobno nie ma nic piękniejszego niż rodząca kobieta...ja podobnie wyglądam zdobywając kolejne wzniesienie ale na górze to jest już tylko piękny mój rower...