Dziś dla odmiany na poligonie na Morenie błoto. Trafiłem akurat 5 min po beczkowozie. Inżynierki zrobiły tam prowizoryczną drogę dla ciężarówek do wywozu ziemi z okolicznych budów. Dalej na szlaku niebieskim, pod koniec na ostatnim zjeździe mała niespodzianka - rozkopane i poryte przez leśne maszyny ;/
W tym roku pogoda zrobiła swoje. Na miejscu rój kolorowych ludzi, kurz, dym i zapach maści rozgrzewających. Trochę się spóźniliśmy z Marzeną i startowaliśmy od końca, tracąc możliwość szybkiego, darmowego ataku w pierwszej czy drugiej fali peletonu. Chyba sobie gdzieś wymaluje na ramie roweru - nigdy z końca! Pierwsza pętla wyszła mi dłuższa czasowo niż druga. No nic, od zbierania nagród jest zawsze moja Miszczyni- tradycyjnie pierwsze miejce. Ja tylko, a może aż 16/94 MEGA (kat). Impreza udana, powrót z bananem na ryju! Gratulacje dla Michała i Puchatego
Ostatni dzień wolnego miał być zaplanowany na jazdę w kierunku wschodnim, ale jakoś do ruskich nas tak bardzo nie ciągneło, więc postanowiliśmy zaatakować południe. Wcale nie takie ciepłe jak nam się początkowo wydawało... Z Marzeną nawet zabraliśmy asekuracyjnie długie rękawiczki (bardzo się przydały). Start w Sianowie nastawiony na eksplorację Lasów Mirachowskich i pięknego rezerwatu Szczelina Lichecka. O każdej porze roku uroczy. Trasa leniwie się rozciągała, mocno przerywana drobnymi popasami...
...podobno nie ma nic piękniejszego niż rodząca kobieta...ja podobnie wyglądam zdobywając kolejne wzniesienie ale na górze to jest już tylko piękny mój rower...