Żarnowiec, zawsze za płotem...
Sobota, 15 sierpnia 2009
· Komentarze(2)
Kategoria Słońce w plecy
Tradycją sie już stało, ze każda sobota jest spędzana w w siodle lub jak to poprawnie powinno brzmieć, na siodelku rowerowym.
W określonym znanym i przetestowanym 3-osobowym składzie ruszyliśmy na zachód. Punkt 10:09 dojechaliśmy z Trójmiasta do Wejherowa. Tu szybki atak na sklep celem uzupełnienia wody i batoników. Pogoda początkowo nie rozpieszczała, stalowe ciężkie niebo nie wróżyło nic sympatycznego. Rozpoczęliśmy zielonym szlakiem. w miarę "wspinania" się leśnym traktem Puszczy Darżlubskiej, po opuszczeniu leśnego bukowego cienia ujrzeliśmy słonce. Krotki rękawek zawitał na dobre. Naszym celem był wrak niedokończonej elektrowni atomowej w Żarnowcu. Na wysokości Sobieńczyc mocno odbiliśmy w kierunku jez. Żarnowieckiego. Chłodna bryza znad jeziora poprawiła nam samopoczucie.


Tak jak przewidywałem, obiekt otoczony płotem, a gdzieś w oddali budka stróża...no przecież nie będziemy oglądac tego z daleka...do dzieła. Na miejscu spotkaliśmy turystów z Łodzi - doskonale obeznanych z tematem Żarnowca. Na bieżąco uzyskiwaliśmy odpowiedzi na pytania typu: a gdzie a co i jak? Radość zwiedzania jednak nie trwała w nieskończoność, z za rogu wyłonił się emerytowany stóż. Grożąc nam policją nakazał opuścić teren elektrowni. Poczuliśmy się jak etatowi zbieracze złomu przyłapani na kradzieży stalowych zbrojeń. Zapominając o zajściu pojechaliśmy dalej na górny zbiornik retencyjny, sprawdzając swoje możliwości zaliczając premię górską. Na koronie zbiornika mała przerwa. Widok ładny ale znów zza płotu. Powrót czarnym szlakiem "Grot Mechowskich" okazał się dla nas dużą niespodzianką. Połowa trasy, szczególnie na odcinku puszczy była zalana woda... zabawa po pachy. Tu informacja dla innych, odradzam tę trase w "porze monsunowej".

Droga od grot mechowskich do Pucka to równa patelnia. Mało ciekawy odcinek rajdu, bo po asfalcie dróg publicznych. Jednynie co nas rozbawiło to ślub w lokalnym kościółku oraz późniejsze "bramki" na naszej drodze. Ach te wiejskie klimaty. W Pucku złapalismy niebieski szlak brzegiem klifu. W mgnieniu oka dotarliśmy do Rzucewa. Tu kolejne wesele w historycznym zamku.

Chwila odpoczynku na pomoście. Dalej to już ekspres. Strzalka na Rumię, Chylonię i mój kochany Sopot.
GSP padł...brak końcówki trasy ale głównie tej przez miasto.
W określonym znanym i przetestowanym 3-osobowym składzie ruszyliśmy na zachód. Punkt 10:09 dojechaliśmy z Trójmiasta do Wejherowa. Tu szybki atak na sklep celem uzupełnienia wody i batoników. Pogoda początkowo nie rozpieszczała, stalowe ciężkie niebo nie wróżyło nic sympatycznego. Rozpoczęliśmy zielonym szlakiem. w miarę "wspinania" się leśnym traktem Puszczy Darżlubskiej, po opuszczeniu leśnego bukowego cienia ujrzeliśmy słonce. Krotki rękawek zawitał na dobre. Naszym celem był wrak niedokończonej elektrowni atomowej w Żarnowcu. Na wysokości Sobieńczyc mocno odbiliśmy w kierunku jez. Żarnowieckiego. Chłodna bryza znad jeziora poprawiła nam samopoczucie.


Tak jak przewidywałem, obiekt otoczony płotem, a gdzieś w oddali budka stróża...no przecież nie będziemy oglądac tego z daleka...do dzieła. Na miejscu spotkaliśmy turystów z Łodzi - doskonale obeznanych z tematem Żarnowca. Na bieżąco uzyskiwaliśmy odpowiedzi na pytania typu: a gdzie a co i jak? Radość zwiedzania jednak nie trwała w nieskończoność, z za rogu wyłonił się emerytowany stóż. Grożąc nam policją nakazał opuścić teren elektrowni. Poczuliśmy się jak etatowi zbieracze złomu przyłapani na kradzieży stalowych zbrojeń. Zapominając o zajściu pojechaliśmy dalej na górny zbiornik retencyjny, sprawdzając swoje możliwości zaliczając premię górską. Na koronie zbiornika mała przerwa. Widok ładny ale znów zza płotu. Powrót czarnym szlakiem "Grot Mechowskich" okazał się dla nas dużą niespodzianką. Połowa trasy, szczególnie na odcinku puszczy była zalana woda... zabawa po pachy. Tu informacja dla innych, odradzam tę trase w "porze monsunowej".

Droga od grot mechowskich do Pucka to równa patelnia. Mało ciekawy odcinek rajdu, bo po asfalcie dróg publicznych. Jednynie co nas rozbawiło to ślub w lokalnym kościółku oraz późniejsze "bramki" na naszej drodze. Ach te wiejskie klimaty. W Pucku złapalismy niebieski szlak brzegiem klifu. W mgnieniu oka dotarliśmy do Rzucewa. Tu kolejne wesele w historycznym zamku.

Chwila odpoczynku na pomoście. Dalej to już ekspres. Strzalka na Rumię, Chylonię i mój kochany Sopot.
GSP padł...brak końcówki trasy ale głównie tej przez miasto.